Restauracja Smakołyki – Kraków ul. Straszewskiego 28

Restauracja Smakołyki – Kraków ul. Straszewskiego 28

Kiedyś ten adres straszył. Budynek krakowskiego NOT-u – ciemna, szara kamienica. Restauracja była tam odkąd pamiętam, z tym że raczej nie przyciągała, a w zasadzie to nigdy nie widziałam tam żywej duszy. Wchodząc pod adres Straszewskiego 28, człowiek myślał o wszystkim, ale z pewnością nie o jedzeniu. Zawsze wydawało mi się, że to miejsce stracone dla restauracji, aż tu nagle mniej więcej półtorej roku temu coś zaczęło się zmieniać. Ciemny hol ktoś poddał gruntownemu remontowi i oto zyskaliśmy niezwykle przyjemną restauracyjkę.

W kwestii taniej, domowej kuchni w tamtych okolicach do tej pory niepodzielnie rządził -nieczynny już- Różowy Słoń (chociaż oryginalnym wystrojem nie nadrabiali słabej jakości jedzenia, to jednak mimo tego mówiło się o Słoniu jako o miejscu kultowym). O swoje miejsce walczyły też różnego rodzaju studenckie stołówki, ale tam jadło się raczej „tanio i dużo” niż „dobrze”. A teraz? Mili Państwo! Teraz każdego głodnego znajdującego się w okolicach Colegium Novum i Rynku z czystym sumieniem kieruję do Smakołyków.

 

zdj. www.facebook.com/Smakolyki

Przede wszystkim, już na wstępie zachwyca wystrój miejsca – nie wiem czy świadomie, ale bardzo ciekawie nawiązano do ducha techniki unoszącego się w budynku krakowskiej Naczelnej Organizacji Technicznej. Jest nowocześnie, przytulnie i kolorowo, a ogromne (niewykorzystywane wcześniej) okno tylko zaprasza do środka. No i przemiła obsługa!

Byłam tam już kilkakrotnie i nigdy nie wyszłam rozczarowana. Oczywiście jest kilka mankamentów do których można się przyczepić, ale o tym może troszkę później. Dziś pojawiłam się w Smakołykach na przedegzaminacyjnym śniadaniu. Już na wejściu się uśmiechnęłam – śniadanie dnia (akurat omlet i latte) 8zł! Wybór śniadaniowy jest całkiem spory, a same ceny nawet bez promocji bardzo przystępne, a że jajka chodziły za mną cały poranek nie zastanawiałam się zbyt długo i zamówiłam to co mi polecono. Do samego omleta można sobie wybrać dodatki od słodkiego dżemu po boczek czy szpinak. W moim przypadku ser i pieczarki.

Być może nie był to najlepszy omlet w moim życiu, ale też nie był bardzo zepsuty. Przede wszystkim mam jedno zastrzeżenie – pieczarki. Pamiętały chyba lepsze czasy. Nie twierdzę, że były nieświeże, ale zrobione z moim omletem też nie. No i przed smażeniem zbyt cienko pokrojone przez co ściemniały i wyschły. Wiem za to, że wszystko co szpinakowe w Smakołykach jest na prawdę smakołykiem dlatego następnym razem pójdę w tym kierunku. I jeszcze kawa pyszna. A tak na prawdę o to chodziło mi tego poranka, spędzonego nad notatkami.

Jeśli śniadania nie są specjalnością smakołyków to już obiady owszem. A zwłaszcza różnego rodzaju naleśniki, które zachwalały panie przy stoliku obok. Jadłam tam min. pyszny krem z dyni oraz rzeczone naleśniki z rzeczonym szpinakiem, którym nie zaszkodziło nawet to, że feta z menu zmieniła się w kwaśną śmietanę na talerzu. Ale uznajmy, że dzięki temu było bardziej domowo i jak u mamy. Mój D. do dziś wspomina schabowego na cały talerz, którym się tam raczył.

Drogi studencie i Ty zwykły przechodniu, jeśli masz dosyć podejrzanych dań z mlecznych barów lub astronomicznych cen w innych restauracjach to maszeruj na Straszewskiego! Gdzie indziej ktoś uraczy Cię „kremem z marchwi z grzankami i makaronem penne z kurczakiem, pieczarkami i świeżą pietruszką w sosie śmietanowym” I to wszystko za 16zł? Jeśli jeszcze tylko ktoś przyłoży większą wagę do puszczanej muzyki, zrezygnuje z RMF Style, a zastąpi go własną np. jazzową składanką nie będzie się chciało stamtąd wychodzić. A wieczorem? Wieczorem Smakołyki zmieniają się w rewelacyjne miejsce do spotkań z przyjaciółmi, a może nawet i randek?

Dzisiejsze danie dnia zdj www.facebook.com/Smakolyki



KOMENTARZE