Koji Sushi – Kraków ul. Poselska

Koji Sushi – Kraków ul. Poselska

Pewnego chłodnego grudniowego wieczora siedem głodnych kobiet spotkało się w Krakowie. Kto by przypuszczał, że idąc ulicą Grodzką, schodząc z utartego turystycznego szlaku, w niepozornej uliczce znajdą kawałek Japonii?

Wczoraj, wraz z innymi krakowskimi blogerkami, miałam okazję przekonać się jak wygląda kuchnia tego kraju według właścicieli Koji Sushi oraz Sushi Mastera tej restauracji – Michała Jaworskiego, który wtajemniczył nas w arkana japońskiej kuchni.

 

Tak na dobrą sprawę brakuje mi słów by opisać to co dla nas przygotowano, bo kompletnie się tego nie spodziewałam. A była to prawdziwa japońska uczta. Miałyśmy też sporo czasu by pogawędzić z Michałem, który bajecznie opowiadał o Japonii. Wieczór możnaby zaliczyć do udanych, nawet gdybyśmy poprzestały na tej pogawędce przy zielonej herbacie i zupie miso z tofu i wodorostami. Ale to był dopiero początek.

Na nasz stół wjechały dwa rodzaje malutkich japońskich pierożków Goyza z dwoma farszami – mięsnym i warzywnym.

Tuż za nimi talerze pełne sushi z cudnymi kawałkami łososia oraz japońskim omletem. Aż trudno uwierzyć, że rozbełtane jajka rozlane cienką warstwą na bardzo dużej patelni, a następnie ciasno zwinięte i pokrojone w plasterki mogą smakować tak dobrze. Widocznie Japończycy wiedzą co robią.

 

Dalej było tylko lepiej. Pojawiła się tempura z ryb, warzyw i owoców morza oraz Pad Thai – smażony makaron w sosie ostro-kwaśnym z krewetkami i kurczakiem. Mniej więcej w tym momencie powoli zaczęłyśmy zapominać o japońskim savoir-vivrze ;)

 

Kolejne dania opuszczały kuchnię, a wraz z nimi kolejne buteleczki sake. Kiedy postawiono przed nami kolejne misy pełne sushi (w tym Gunkan Maki obłędną ilością kawioru oraz niezwykle pyszna Uramaki Suzuki z okoniem morskim) na prawdę poczułyśmy czym jest japońska gościnność.

 

W pewnym momencie straciłyśmy nie tylko rachubę czasu, ale także dań jakie się przed nami pojawiały. A co powiecie jeśli napiszę Wam, że na sam koniec postawiono przed nami schabowego? Ale ten różnił się od wszystkich innych schabowych jakie jedliście do tej pory. Katsudon to japońska wariacja na ten temat – podana z jajkiem, ryżem, sałatką z kapusty oraz fantastycznym sosem.

Wieczór miał dwa finały – pierwszym był deser w postaci biszkopcików z nadzieniem ze słodkiej fasoli. Drugim była nauka zwijania sushi pod okiem cierpliwego sushi mastera z Koji, który krok po kroku pokazał nam podstawy tej trudnej sztuki.

Trudno podsumować w kilku słowach ten wieczór, bo był niezwykły, za co chciałabym podziękować zarówno ekipie Koji jak i moim uroczym towarzyszkom :) W każdym razie szukajcie Japonii a razem z nią szukajcie Michała.



KOMENTARZE