Wizyta w Wieliczce i restauracji Grand Sal

Wizyta w Wieliczce i restauracji Grand Sal

Jedną z moich ulubionych scen w całej trylogii Władcy Pierścieni jest moment kiedy drużyna pierścienia schodzi do krasnoludzkiej kopalni – Morii. Ostatnio miałam okazję poczuć się trochę jak moi ulubieni bohaterowie. Była kopalnia, a i nawet pierścień znajdzie się w tle tej historii. Na szczęście obyło się bez orków. Ale od początku.

Niedawno mieliśmy okazję wybrać się do chyba najsłynniejszej polskiej kopalni, która znajduje się w Wieliczce. Tak jak pewnie większość z Was, byłam tam już wcześniej na szkolnej wycieczce, bo to przecież szlagier i pozycja obowiązkowa pośród klasowych wyjazdów. Z niewiadomych powodów nie trafiłam tam ponownie, chociaż w nieprzyzwoicie bliskim sąsiedztwie Wieliczki mieszkam już kilka ładnych lat. Ta sytuacja zmieniła się ostatnio kiedy wraz z moim drogim D. wybraliśmy się sprawdzić czy wszystko wygląda tak jak to zapamiętaliśmy.

Czy wygląda tak samo? Otóż nie! Wieliczka  zmieniła się nie do poznania. Teraz każdy z Was będzie mógł się o tym przekonać na własnej skórze również dzięki konkursowi, który organizuję wspólnie z Kopalnią. Wszystkie informacje o nim znajdziecie TUTAJ

Trasa górnicza w Wieliczce – czyli coś dla fanów przygody

Zaczęliśmy od razu z wysokiego „C”, a może raczej z niskiego, bo udaliśmy się głęboko pod ziemię po to, by poczuć się jak najprawdziwsi górnicy. Wszystko to za sprawą najnowszej atrakcji Wieliczki, czyli Trasy Górniczej. Zapewniam Was, że nie jest nudny spacerek. Tutaj musicie się trochę ubrudzić, trochę zmęczyć, a nawet trochę pobać. W końcu, tak jak górnicy przez setki lat, wybieracie się na wyprawę po podziemny skarb jakim była sól (kiedyś warta niemal tyle co złoto).

Już na samym wstępie otrzymaliśmy zestaw ślepra, czyli początkującego górnika: kask, lampę, kombinezon roboczy oraz mały zestaw ratunkowy, który w razie nagłego wypadku miał nam umożliwić ewakuację. Na szczęście pod swoje skrzydła wziął nas przesympatyczny i bardzo doświadczony Przodowy, który miał nas przeprowadzić przez labirynt kopalnianych korytarzy i wyrobisk. Przy okazji podzielił się z nami swoją ogromną wiedzą na temat pracy górnika i zadbał, aby każdy z nas zasmakował czym faktycznie jest ta profesja.

Czego możecie się spodziewać schodząc na Trasę Górniczą? Absolutnie wszystkiego :) Przyświecając sobie lampką zamontowaną na kasku przejdziecie ciemnymi korytarzami, w których jeszcze niedawno wydobywano sól. Dowiecie się bardzo dużo na temat tego jak na przestrzeni wieków zmieniała się praca górników oraz, co najważniejsze, sami będziecie mogli jej spróbować. Przygotujcie się na poszukiwanie skarbów, przepychanie wózków z urobkiem, mierzenie stężenia metanu, własnoręczne wydobywanie soli, a nawet.. wysadzanie korytarzy!

Ubierzcie się cieplej, zjedzcie porządne śniadanie, zabierzcie ze sobą wygodne buty, trochę kondycji, sporo dobrego humoru i już możecie wyruszać na podbój kopalni, aby zostać najprawdziwszymi śleparmi. A gdyby ktoś miał Wam nie uwierzyć dostaniecie certyfikat, potwierdzający Wasze zdolności. Mój dumnie wisi na ścianie :)

 

Restauracja i hotel Grand Sal – zdecydowanie coś dla ciała

Po takiej wyprawie koniecznie trzeba było zregenerować siły w jakimś pysznym miejscu, na szczęście tuż obok drugiego szybu Kopalni znajduje się takie. Mowa tu oczywiście o Hotelu Grand Sal i przyhotelowej restauracji o tej samej nazwie.

Hotel to chyba najlepsza lokalizacja w Wieliczce – bliżej Kopalni znajdziecie się już jedynie śpiąc w niej (a i to jest możliwe;)). Miejsce fantastycznie nadaje się do odpoczynku po przemierzaniu podziemnych korytarzy – pomoże Wam w tym przede wszystkim hotelowa Strefa Relaksu, w której znajdują się jacuzzi, sauny oraz gabinety masażu.  Grand Sal stanowi też świetną bazę wypadową do Krakowa, gdyż Wieliczka jest z nim świetnie skomunikowana.

Ale wracając do restauracji, bo ta interesowała nas najbardziej. Przywitało nas eleganckie wnętrze i uśmiechy przemiłej obsługi. Cudowna Pani kelnerka doradziła, poleciła i jeszcze wyczerpująco odpowiedziała na wszystkie moje pytania, a nawet podpowiedziała, które z potraw będą dobrze wyglądać na zdjęciu :) Humor jeszcze bardziej poprawił mi się, gdy spojrzałam na kartę – sensownie ułożone, nie przeładowane, a do tego pełne regionalnych smaków. Od razu widać, że kucharze mają dużą świadomość miejsca w którym się znajdują. Podstawą wielu potraw jest właśnie wielicka sól. Nie myliłam się przeczuwając, że będzie dobrze.

Na stole błyskawicznie pojawiło się wino, a w ślad za nim pyszny prezent od restauracji – domowej roboty pasztet drobiowo-wieprzowy. Mam nadzieję, że moja babcia się nie obrazi, ale smakował nawet lepiej niż ten jej roboty. A to wielki sukces.

Kilka chwil później na stole pojawiły się przystawki. Jako rybożerca nie mogłam odmówić sobie łososia marynowanego w wielickiej soli, który został podany z cienkimi jak papier tostami razowymi. Zupełnie się nie zawiodłam – był pyszny. Natomiast D. skusił się na bulion drobiowy podany z pierożkami grzybowymi i jarzynką. Miał on jeden niespotykany dodatek, jakim była limonka. To właśnie za jej sprawą bulion zyskał zupełnie nowe, zaskakujące oblicze. Zapamiętam i podczas najbliższego gotowania bulionu z pewnością poeksperymentuję:)

Teraz nadszedł czas na dania główne. Pierwszym z nich była kaczka pieczona z jabłkami, podana z rosti oraz przepyszną konfiturą cebulowo-żurawinową. Konfitura podbiła moje serce i jest kolejną rzeczą, którą z pewnością spróbuję odtworzyć. Gdybym mogła zażyczyłabym sobie jej słoiczek z dostawą do domu przez najbliższe kilka miesięcy. Z resztą to samo tyczyłoby się kaczki, gdyż jeszcze nigdzie w Polsce nie jadłam jej tak dobrze upieczonej. Była dokładnie taka jak być powinna – tłuszcz został całkowicie wytopiony, skórka była chrupiąca, a mięso delikatne i soczyste. Mogłabym się z nią bliżej zaprzyjaźnić.

Ale nie zapominajmy o drugim daniu głównym, jakie pojawiło się na naszym stole – była to pierś z kurczaka w szynce parmeńskiej, podana z kaszą jaglaną i kozim serem, a do tego zaserwowano jeszcze sporą ilość pysznego sosu holenderskiego. Kurczak był soczysty i dobrze doprawiony, a na widok kaszy ścisnęła mnie zazdrość, bo chyba nigdy nie uda mi się jej tak dobrze ugotować – idealnie sypka. A do tego jeszcze ten ser. Obłędnie dobre.

Już dzień przed tym jak wybraliśmy się do Wieliczki ciągle trajkotałam D. o tym, że musi spróbować popisowego deseru wielickich kucharzy – torciku Grand Sal. Próbowałam go jakiś czas temu i od tamtej pory śni mi się po nocach. To spełnienie wszystkich marzeń każdego wielbiciela czekolady. Ciężki, zwarty i nieprzyzwoicie wręcz czekoladowy, a przy tym, wbrew moim oczekiwaniom, wcale nie zasładzający. Do tego ciepły sos z wiśniami, który idealnie dopełnia deser. Uśmiecham się nawet pisząc o nim. Nie możecie być w Wieliczce i nie spróbować tego cuda.

Żeby nie dublować potraw, w kwestii deseru, zgodnie z radą pani kelnerki, zdecydowałam się na mrożony tort hiszpański. I znów strzał w dziesiątkę, bo cóż to był za tort! Bezy, owoce i jeszcze zmrożony krem. Idealny deser na lato, a jednocześnie świetne podsumowanie tego cudownego posiłku.

 

Trasa turystyczna – pozycja obowiązkowa dla każdego

 

I tak z brzuchami wypełnionymi pysznym jedzeniem wybraliśmy się na zwiedzanie Trasy Turystycznej wielickiej kopalni, czyli tej, którą z pewnością większość z Was całkiem dobrze kojarzy. Taki podziemny spacer to chyba najlepsza rzecz jaka może przytrafić się po takim posiłku. Nie wspominając już o tym, że D.-alergik, dzięki mikroklimatowi Kopalni, znów mógł zacząć oddychać pełną piersią.

W tym miejscu należą się ogromne podziękowania i ukłony dla Pani Magdy – naszej uroczej przewodniczki, która tego popołudnia razem z nami wędrowała podziemiach. Odświeżyła nam wiedzę na temat historii Kopalni oraz sprzedała całą masę ciekawostek na jej temat. Oczywiście ich Wam nie opowiem – musice sami odnaleźć Panią Magdę i wydobyć z niej te informacje :)

Swoją drogą trafiliśmy na idealną porę na zwiedzanie. Późnym popołudniem ruch turystyczny zdecydowanie maleje, a my mogliśmy przemierzać niemal puste korytarze. Niesamowite uczucie, bo chyba nigdzie indziej nie znajdziecie takiej ciszy i takiego spokoju – zwłaszcza w moich dwóch ulubionych komorach, w których znajdują się słone jeziora. Historie o świętej Kindze, górnikach i niemieckich żołnierzach nabierają wtedy zupełnie innego smaku. Bardzo łatwo można zapomnieć tutaj o całym zgiełku jaki spotkamy na powierzchni. A jeśli Wam się poszczęści spotkacie Skarbnika, a ten z pewnością zadba o to, żebyście wizytę w Wieliczce zapamiętali na całe życie :)

——————-

Wpis powstał przy współpracy z Kopalnią Soli w Wieliczce oraz hotelem Grand Sal. Pobyt w hotelu Grand Sal, bilety na Trasę Turystyczną i Górniczą oraz umieszczenie dania w jesiennym menu restauracji Grand Sal, są nagrodami w najnowszym konkursie organizowanym na blogu. Więcej informacji na ten temat znajdziecie tutaj.



KOMENTARZE