Gastrobanda – co łączy media, politykę i gastronomię? [recenzja]

Gastrobanda – co łączy media, politykę i gastronomię? [recenzja]

Znacie Anthonego Bourdain’a i jego legendarną już biografię Kill Grill? Pewnie, że znacie! Każdy wielbiciel dobrego gotowania z pewnością chociaż raz słyszał o tym charyzmatycznym i bezkompromisowym kucharzu. Jeśli nie za sprawą jego książki, to już na pewno widzieliście przynajmniej jeden odcinek jego programu „No reservations”.

Lata temu, czytając jego „Kill grilla” zastanawiałam się kto i kiedy stworzy polski odpowiednik tej książki. W końcu mogę odpowiedzieć sobie na to pytanie: rok 2016, Jakub Milszewski i Kamil Sadkowski wydają „Gastrobandę”.

Z doświadczenia wiem, że wszyscy uwielbiają anegdotki z pracy, a zapewniam was, że każda branża produkuje je w mniejszej lub większej ilości. Pomyślcie tylko: spotykacie się znajomymi i do czego sprowadza się spora część rozmowy? Każdy opowiada nieco mniej lub bardziej zabawne/szokujące/przerażające/oburzające historyjki z pracy. Wszyscy tak robią – marketingowcy, handlowcy, piekarze, piloci wycieczek i kierowcy autobusów. Jako dziennikarz sama nie raz zarzucałam towarzystwo anegdotkami ze świata mediów.

Coś w tym jest – jako społeczeństwo uwielbiamy tego typu historyjki, chociaż właściwie nie bardzo wiem dlaczego. Zauważyłam też, że istnieje kilka branży, które ciekawią nas bardziej niż inne. W teorii każdy ma z nimi styczność na co dzień, ale jest to piękna i wymuskana fasada. O tym jak wyglądają ich bebechy wiedzą nieliczni. Do tych branży zaliczam m.in. media, politykę i… gastronomię. Prawdopodobnie z tego względu „Gastrobanda” odniesie sukces.

Znajdziecie tutaj naprawdę sporo historii z gastronomicznego zaplecza. Dowiecie się jak bywają oszukiwani klienci, co wkurza kelnerów, jak odreagowują kucharze i czy restaurator to naprawdę taki fajny zawód.

Do tego pojawiają się cenne wskazówki dotyczące prowadzenia biznesu. Jest ich na tyle duże, że momentami nie byłam pewna, czy duet Milszewski/Sadkowski chciał bardziej stworzyć skandalizujący pamiętnik, czy też może przewodnik dla początkujących restauratorów? Jak dla mnie, ciekawszą opcją byłoby gdyby książka skręciła w tym pierwszym kierunku, ale sami wiecie – de gustibus itd.

Nie mogłam też oprzeć się wrażeniu, że chociaż autorzy starają się być wyjątkowo swobodni, to momentami ktoś zakłada im kaganiec. Sprawia to, że niektóre wątki, które aż proszą się o rozwinięcie, wydają się być po prostu porzucone.

Każdy, kto miał w ręku Kill Grilla Bourdain’a z pewnością zauważy sporo analogii. Wielu rzeczy zawartych w książce z pewnością dowiedzieliście się oglądając programy kulinarne lub słuchając opowieści znajomych. Ale poza tym, pojawia się również sporo praktycznych wskazówek dotyczących prowadzenia gastronomii.

Jednak co ważniejsze – pikantnych historyjek z branży, a tych, jak powszechnie wiadomo, można słuchać bez końca. Z mojego punktu widzenia mogłoby być ich jeszcze więcej i mogłyby być jeszcze bardziej pikantne i dosadne. Panowie – wiem, że jesteście do tego zdolni. Chyba, że byłoby to za dużo szczęścia na raz? W gruncie rzeczy jest to naprawdę przyjemna pozycja, której do tej pory brakowało na polskim rynku.



KOMENTARZE