Migawki z Weekendu ze Smakiem 2014

Migawki z Weekendu ze Smakiem 2014

Ach co to był za Weekend! Wiecie jak to jest? Dostajecie na skrzynkę mailową zaproszenie na wydarzenie. Z miejsca się zgadzacie, bo zapowiada się świetnie. Potem im bliżej imprezy tym bardziej pozytywne odczucia macie na jej temat.

A potem nadchodzi upragniony weekend i to co Was spotyka przekracza Wasze najśmielsze oczekiwania. Ja niedawno przeżyłam właśnie taki wspaniały kulinarno-imprezowy maraton, którego chyba nigdy nie zapomnę. A to wszystko za sprawą przecudownej i niezmordowanej ekipy Cooklet oraz grupie wspaniałych blogerek i blogerów:

Wrażeń i rewelacyjnych wspomnień mam tyle, że aż trudno to wszystko uporządkować, a tym bardziej opisać. Niemniej spróbujmy :)

Pierwsze o czym trzeba wspomnieć to to jak niezwykle szybko integrują się ze sobą blogerzy. Spotkaliśmy się holu hotelu jako (w większości) grupka nieznajomych, tymczasem kwadrans później w busie, byliśmy już niezłymi znajomymi. Chyba po prostu po raz kolejny sprawdza się stara prawda o tym, że nic nie łączy tak jak jedzenie i wspólna pasja. A jeśli już ta wspólną pasją jest jedzenie, to chyba sami wiecie :)

Cookletowa ekipa doskonale wiedział, że blogerzy kulinarni poza kuchnią najlepiej czują się w restauracjach dlatego oczywiście nasze spotkanie zaczęło się od jedzenia. I to nie byle jakiego, bo szef kuchni we wrocławskim Nigdy nie zapomnę zaserwował nam wspaniałą ucztę. Sam przyznał, że trochę bał się tylu blogerów uzbrojonych w aparaty, oblegających jego restauracje. Jak się okazało zupełnie nie miał czego się obawiać bo zaserwowane przez niego jedzenie obroniło się samo.

 

Później udowodniliśmy, że podczas Weekendu ze Smakiem nic nie jest niemożliwe! Zobaczyć cały Wrocław w pół godziny? Jak? Oczywiście z góry. Z naszym ulubionym Panem Rajdowcem pojechaliśmy pod Sky Tower, a chwilę później wprost na 50 piętro, skąd rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na całe miasto i jeszcze kawałek dalej :)

Nawet na moment nie zwalnialiśmy tempa. Z nieba przenieśliśmy się do podziemi, a dokładniej do piwnicy Art Hotelu, gdzie mogliśmy zwiedzić tamtejszą kuchnię oraz porozmawiać z szefem kuchni.

Następnym punktem programu było spotkanie z Robertem Makłowiczem oraz Piotrem Bikontem. Było o kuchni regionalnej i o tym dlaczego warto być szafiarką – czyli wesoło i jednocześnie rzeczowo :)

Zarówno my jak i Panowie Bikont i Makłowicz strasznie się rozgadaliśmy i moglibyśmy ciągnąć tę rozmowę dalej, gdyby nie to, że wzywał nas Browar Mieszczański, gdzie czekały na nas wszystkie możliwe rodzaje piwa, przy których mogliśmy jeszcze bardziej ugruntować naszą znajomość ;)

Chociaż niektórzy ugruntowywali znajomość aż do wschodu słońca (a nawet jeszcze chwilę dłużej) to i tak wszyscy wcześnie rano karnie stawiliśmy się Studiu Kulinarnym Piotra Kucharskiego, gdzie w końcu dopuszczono nas do garów. Piotr i jego ekipa przeprowadzili nas przez tajniki kuchni słowackiej, sous-vide oraz grillowania, a na koniec zaserwowali nam obłędny deser.

Na dodatek z niezwykłą cierpliwością odpowiadali na wszystkie pytania „a po co?” ,”a na co?” i z zaskakującą wyrozumiałością podeszli do chmary blogerów biegających wszędzie z aparatami i muszących mieć zdjęcie absolutnie wszystkiego ;)

Niestety nie udało nam się skończyć tej wielkiej uczty, którą przygotowaliśmy (z resztą nie bylibyśmy w stanie, bo nikt nie powstrzymywał nas przed podjadaniem w trakcie gotowania;)). Wszyscy bardzo szybko uciekliśmy na wrocławski rynek, bo tam już na dobre rozkręcał się pyszny festiwal Europa na Widelcu.

Atrakcji co nie miara w tym niespotykana okazja żeby w jednym miejscu spróbować pysznych dań z najróżniejszych regionów Europy. A po południu Weekend ze Smakiem przejął wielką scenę na rynku. A tak dokładniej to ja, Ada, Deli oraz Agnieszka czarowałyśmy pyszności z truskawek i szparagów. Podobno wyszło bardzo smacznie – same nie miałyśmy okazji spróbować końcowego efektu, bo wszystkie porcje poszły w tłum :)

Z Rynku nogi poniosły nas do Cookletowej kwatery głównej, gdzie najpierw głowiliśmy się nad meandrami zdrowego żywienia, a potem zdrowo żywiliśmy się pysznym sushi :)

Po tak intensywnym dniu nie odpuściliśmy sobie, bo przed nami była równie intensywna noc. Zgodnie z zapowiedziami, dusza hulała, bo czuła, że piekła nie ma :)

Chociaż to okropne wszystko co dobre szybko się kończy. Tym razem skończyło się zatrważająco szybko, bo weekend przeleciał w oka mgnieniu. Ale świadczy to tylko o tym, jak cudowny był Weekend ze Smakiem. Chociaż robiłam to już kilka razy, to z tego miejsca chciałabym nisko ukłonić się Cooklet Teamowi i ogromnie podziękować im za zaproszenie, za to że tryskali energią, byli nieustannie HAPPIE i sprawili, że te kilka dni po prostu nie mogło być lepsze. Było cudownie! Mam nadzieję, że spotkamy się za rok :)



KOMENTARZE